niedziela, 16 sierpnia 2015

Ostatki z życia Faith - Koniec części pierwszej

 Podróż samolotem sama w sobie nie wydawała się najgorsza. Turbulencje przy starcie tez jakoś przeżyli. Tradycyjnie koleś 2 rzędy za Allie nie dał zapomnieć o sobie i o swojej śmierdzącej kanapce, a dzieciak siedzący tuż obok rzucał i kopał we wszystko w pobliżu, kiedy nie przeszedł kolejnego poziomu na swoim nintendo. Z tego, co udało się Allie ustalić wynikało, że samolot przewoził tylko uczniów, personel londyńskiej Akademii i, jak dowiedziała się od denerwującego dzieciaka, ewentualnie osoby w jakiś sposób powiązane z instytutem.
 Dwie godziny po starcie przypałętała się do niej dziewczyna mniej więcej w jej wieku i z listą i długopisem w ręku, zapytała o nazwisko.
 -Collins -Allie patrzyła jak dziewczyna przejeżdża spojrzeniem po gładkiej powierzchni kartki. Zatrzymała się na samym jej końcu i rzuciła Allie taksujące spojrzenie.
 -Nie ma cię na liście -oznajmiła w końcu.
 -Mhm, tak to możliwe... -w sumie to co miała do stracenia? Chyba nie zawrócą dla niej samolotu przez zaniedbanie Russella. Ale mogą ją odesłać przecież z powrotem. Jednak... może nic się nie stanie, jeśli trochę podkoloryzuje... -Dyrektor Russell ostrzegał mnie, że tak może być. Powiedział też, że przekaże odpowiedzialnym za to osobom, że Faith Allison Caroline Collins ma zostać przeniesiona do filii w Nowym Jorku.
 -Faith Collins?
-We własnej osobie.
-Ee... w takim razie... -dziewczyna nabazgrała coś na samym dole listy-... w takim razie nie ma problemu. Już jesteś - wstała i szybkim krokiem przemaszerowała do kokpitu.
Allie nadal nie rozumiała, dlaczego każdy reagował tak na jej nazwisko. Takie jak każde inne. ZWYCZAJNE.
 Przywarła czołem do szyby i zasnęła.
*
Złapała gwałtownie powietrze,  otrząsając się z szoku. Woń spalenizny i krzyki ciągle pobrzmiewające w jej głowie, przysłaniały jej jasność myślenia. Czy już umarła?
W jej mózgu nastąpiła jakaś blokada. Całkowicie wyłączyła myślenie, sparaliżowała ciało. Nie czuła nic oprócz dymu. Nie słyszała nic oprócz płaczu i krzyków przerażenia, które przecież dawno ucichły, ale nadal niosły się echem po jej głowie i wyciszały się tylko po to, by po chwili znów się wzmóc.
Bała się otworzyć oczy, bała się tego co może zobaczyć. Krew? Tak, pewnie jest jej tu pełno.
Coś gwałtownie nią szarpnęło, co skłoniło ją do zacisniecia oczu jeszcze bardziej.
I krzyk.
Znowu krzyk.
Ale tym razem nie krzyk rozpaczy, żalu i bólu. Ten bardziej przywodził na myśl nadzieję.
W tym momencie chciała odpłynąć. Zniknąć z powierzchni ziemi, po prostu n i e  i s t n i e ć. Tak bardzo się na tym skupiła, że chyba się jej udało. W pewnym momencie zaczęła się nawet podnosić. Odpłynęła.

*
Jedno uderzenie w twarz, drugie uderzenie w twarz, szóste uderzenie w twarz... Czy ten ktoś nie może po prostu się odczepić?
Przy siódmym uderzeniu Allie krzyknęła z frustracją, wkładając w to całą swoją siłę. Do ósmego policzka nie doszło, więc ostrożnie uchyliła oczy.
 -Jeszcze jeden raz, a przyrzekam, że ci oddam -wysyczała.
-Żyje! -krzyknął strażak, który jeszcze przed chwilą przed nią klęczał. -Zabieramy ją stąd!
Uświadomiła sobie, że leży na noszach dopiero, kiedy ją na nich unieśli. Usiadła gwałtownie, co nieco wytrąciło dwójkę strażaków z równowagi, ale nadal nieśli ją w stronę halasujacego helikoptera. W mgnieniu oka zerwała z siebie pasy, którymi była przypięta o wylądowała miękko na ziemi. Czuła się... świetnie. Poderwała wzrok.
Całkowicie zignorowała strażaków, którzy kazali jej natychmiast wracać na nosze. Jeden już ruszył w jej stronę.
Patrzyła na stertę pomiętego, zwęglonego metalu, który nadal tlił się przytłumionym płomieniem.

Samolot. Jej wzrok nie odnalazł już niczego poza głębokimi bruzdami w ziemi, ciągnącymi się za samolotem, co mogłoby przypominać o tym co przed chwilą się stało.
 Serce  w jej piersi załomotało mocno. Otworzyła usta ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Ogarnęła ją cisza i, co najdziwniejsze, spokój.Upadła na kolana i zakryła twarz dłońmi. Nie. To nie możliwe.  Umysł rozjaśnił jej się na tyle, żeby ta myśl w końcu przebiła się przez chwilowy spokój w jej głowie. Ona jednak nie chciała jej przyswoić.
Dwoje strażaków chwyciło ją pod rękę i postawiło na nogi. Te momentalnie się pod nią ugięły, ale strażacy przejęli jej ciężar na siebie.
-Co to znaczy? -spytała słabo.
 Zacisnęła powieki i pozwoliła spłynąć pojedynczej łzie.
 Znała przecież odpowiedz, a oni o tym wiedzieli. Dała poprowadzić się do śmigłowca.
*----------------------------------------------------------------------*
 Myślę, że ludzie często są za bardzo ślepi i naiwni. Często zapominają myśleć racjonalnie, ale komu to potrzebne? Jeśli ludzie, którzy otaczali cię przez ostatnie tygodnie używali sygnetów, żeby otworzyć drzwi i runów, żeby wyleczyć rany, to po co zawracać sobie głową normalnym -nawet jeśli kiepskim- życiem? Zapraszam na następny rozdział, który pojawi się do końca tygodnia ☺


Koniec części 1

3 komentarze:

  1. O matko kobieto!. Ten rozdział jest.. jest niesamowity !. Ja kompletnie się tego nie spodziewała. Tu tyle się dzieje .. ten samolot. Ja nawet nie mogę złożyć jakiegoś zdania. A myślałam , że mam dziś wene . Ale wracam do rozdziału . Ta katastrofa te worki. Az prawie się rozpłakałam . Taa niestety , ale szybko się rozklejam. Ahh. A na koniec te słowa są ... są niesamowite wiem , że się powtarzam , ale one dają do myślenia . Ja nwm skąd ty je wzięłaś sama wymyśliłaś czy gdzieś je znalazłaś? Te słowa są samą prawdą i tylko prawdą . Ludzie są tacy ślepi i głupi na niektóre sytuacje właśnie nie myślą racjonalnie.
    Teraz coś o demie troszkę mądrego xd ahh ja poeta xd
    Ludzie nigdy nie zawracają sobie głowy nudnym , kiepskim życiem kogoś , albo nawet swoim własnym !
    Nie wiem czy to ma jakiś sens no ,ale....
    Dobra co ja głupoty pisze wracam do rozdziału.
    Rozdział...rozdziałem mnie strasznie zaskoczyłaś nie spodziewałam się tego zaskoczyłaś mnie jednym słowem , ale w dobrym znaczeniu tego słowa!
    Chyba już nic nie wymyśle , a chciałam żeby ten komentarz był długi ahh.
    Życzę ci weny kochanie i ,oby tak dalej bo ten rozdział jest najlepszy ze wszystkich naprawdę! Do następnego rozdziału i ,oby był taki jak ten , ale na pewno będzie .
    Obiecasz mi?
    Dobra kończę ten komentarz bo chyba już wystarczy tego mojego pisarstwa u cb hahah .
    Jeszcze raz życze ci duzo weny kochanie <3
    Zapraszam do siebie .
    http://ashton-michael-blog.blogspot.com/2015/08/rozdzia-1_14.html
    PS : Chyba jednak się trochę rozpisałam haha xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow!
    Co za emocjonujący rozdziałł!
    Nie powiedziałabym, że właśnie tak zakończysz ten rozdział. Katastrofą lotniczeą. Czy tylko ona przeżyła? Ktoś jeszcze?
    Rany, jak ty to robissz, że piszesz tak fajnie?
    Weny życzę i czekam na nexcik: )

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja cię w mordę. To jest jak? Jak? Ta katastrofa? Ciała? Kto to zrobił? Chcą jej śmierci ale jasna cholera to jest już za dużo. Cały samolot zginą, ale czemu ona przeżyła kurde tyle pytań l! To jest straszne. Ta końcówka łamie serce.
    Ile do kolejnego ;*
    Buziaki ;*
    A

    OdpowiedzUsuń