niedziela, 13 grudnia 2015

7. Bum

 Gio  
-Schodzimy na dół.
 Posłusznie wyszliśmy z kabin i stanęliśmy w równym rzędzie z pozostałą załogą.
  -Wyskakujecie szybko, bez ociągania, biegniemy zwartym szykiem.
 Klapa za Collinsem otworzyła się, zsunęła w dół, nagły podmuch wiatru zakołysał nami, cały zespół ruszył przed siebie. Słyszałam nabijane pistolety tuż za mną i przede mną. Każdy z nich miał broń.
 Dobre dwa metry nad ziemią, gdy poduszkowiec cały czas był w locie, zaczęliśmy wyskakiwać jeden po drugim. Wbiegliśmy w las. Niestety las to wszystko, co udało mi się zobaczyć, wybuch odrzucił nas w tył.




 Louis
 Nie zdążyłem krzyknąć "padnij", kiedy ludzie, jakby kompletnie nic nie ważyli, zostali wyrzuceni w powietrze, każdy w inną stronę. Dopiero widok wiotczejącego ciała Faith, uderzającego o drzewo kazał podnieść mi się z klęczek. Nie było tu wroga, ryzyka, że w pobliżu zostawili kolejną minę też nie było. Byli pewni, że ta nas zabije. Nie zważałem na wystające korzenie, dym kujący mnie w płuca. Biegłem. A ona była tak daleko. Te 100 metrów wydawało się dystansem nie do pokonania, zatrzymaniem w czasie. Dlaczego się nie podnosisz? Dlaczego twoje oczy pozostają nieruchome i puste, kiedy do ciebie dobiegam, Faith? Faith? A co w ogóle znaczyło "Faith"? Ach, tak. Wiara. Wiara. Właśnie tak.
 Boże, daj mi wiarę w jej życie. Tchnij w nią moją wiarę.
 Jak mogłem kiedykolwiek mówić do niej inaczej niż Faith?
 Wzięła głęboki oddech.


 Faith
 Louis. Niosłeś mnie na rękach. To właśnie ciebie miałam przed oczami. Tonęłam. Już kiedyś się tak czułam. Białe ściany, białe kitle, białe twarze bez wyrazu i wyrzutu, że właśnie odbierają mi świadomość. Laboratorium. I jeszcze wcześniej. To było chyba przed tym, jak wsiadłam do samolotu. Instytut? Założyłam tam na palec jakiś sygnet. Tonęłam wtedy przez długi czas po tym, jak dostaliśmy się do Akademii. Niech ktoś pomoże mi się stąd wydostać... Nienawidzę przecież tonąć. Nienawidzę też wody odkąd skończyłam 8 lat. Wpadłam wtedy do jeziora osadzonego głęboko w lesie, za naszą rezydencją. Pomocy... Niech ktoś wyciągnie mnie spod wody. Ostatnim razem to Rush mnie stamtąd wydostał. Rush, pomożesz? Dlaczego nie ma cię przy Louisie? Nie żyjesz... Coś kłuje mnie w serce... Kto cię zabił? Czerwona plama na posadzce w dole. Nie udało ci się. Zginąłeś z winy Gio, tak podpowiada mi coś w głowie. Gio... chyba ją znam... Znam ją lepiej niż ona sama. Może to dlatego, że jest wymyślona.
 Właśnie dlatego, gdy Louis szepcze "Faith", mówię dokładnie to, co -byłam tego pewna- chciał usłyszeć wtedy najbardziej na świecie:
 -Wróciłam.

1 komentarz:

  1. No nareszcie! Wróciła!!!!
    Jestem przeszesliwa:)
    Oby jakoś sobie poradzili<3

    OdpowiedzUsuń