Odwróciłam się na pięcie i z grupą uczniów ruszyłam do drzwi. Mimo szumu rozmów wyraźnie dosłyszałam jej cierpkie słowa: -Ty, Mitchels, pilnuj się najbardziej.
*
-Nocna szkoła jest do dupy -oparłam się o szafkę Vic i westchnęłam głośno. Mike i Sam stanęli naprzeciw nas.
-Niech zgadnę, w stołówce dla "wybranych" nie ma cheeseburgerów? -Vic podniosła plecak z podłogi i wyszliśmy ze szkoły.
-Prawie. Wyjeżdżamy poza miasto na najbliższe dwa miesiące.
Sam i Vic przystanęli raptownie.
-Nie żebym się przejmowała, ale co, do cholery? Chyba się na to nie zgodziłaś!
Wzruszyłam ramionami.
-A ty czubku? -zwróciła się do Mike'a.
-Nie mieliśmy za bardzo wyboru....
-Cholera! Czy was całkiem pogięło?! Zginiecie tam zanim ta cała zasrana wojna w ogóle się rozpocznie!
-Vic, ta wojna już trwa. Dobrą chwilę. Tak z 1200 lat.
Poszliśmy dalej. Na ostatnim skrzyżowaniu przed salonem Dylana Vic i Mike skręcili w stronę najbliższej stacji metra, jechali właśnie do audytorium. Razem z Samem mijaliśmy właśnie ostatnią przecznicę.
-A ty co o tym myślisz, Sam? Naprawdę nie chcę wyjeżdżać, ale zdaje mi się, że w razie oporów w najlepszym wypadku związaliby mnie, zakneblowali, przywiązali do tyłu ciężarówki i holowaliby mnie przez całą drogę.
-Nie podoba mi się to ani trochę -westchnął. -Mimo wszystko, jeśli miałbym tam jechać za ciebie, to wiesz, że bym to zrobił.
-Sam... -dotknęłam jego ramienia. -Poza tym Mike też jedzie.
-To podoba mi się jeszcze mniej.
-Co? Dlaczego? To chyba dobrze, że będzie tam ktoś komu mogę zaufać...
-Komu można zaufać? Gio, zastrzelą Mike'a na twoich oczach i nie pozwolą ci się do niego nawet zbliżyć! Wyeliminują każdego, wystarczy jeden zły ruch. Nie mówię tego, żeby cię urazić, ale żeby uświadomić cię do czego właśnie doszło. Macie minimalne szanse na przeżycie. Wydaliście na siebie wyrok.
-Ok.. nie myślałam o tym w taki sposób..
-A wiesz co zrobi Vic, kiedy się dowie, jeśli w ogóle raczą nas kiedykolwiek powiadomić? Chwyci za strzelbę, rzuci się na nich i ją też zamordują bez mrugnięcia okiem. Co zrobi wtedy Mason? Palnie coś w stylu "straciłem cały świat, na moje życie spadła apokalipsa" i sam rozwali sobie czaszkę. A wiesz co zrobię ja? Nie mam pojęcia. Po prostu nie wyobrażam sobie tego. Nawet nie chcę.
-Obrabował byś bank, za wszystkie pieniądze wykupiłbyś ciężaró zapachów Chanel, nalałbyś to do wanny i się w tym utopił?
-Dzięki. To miłe, że planujesz już moją śmierć.
-Wal się, Sam -roześmiałam się. Jeśli to co mówił faktycznie miało się sprawdzić, chciałam uśmiechać się tak często i tak szczerze, żeby wszystko co po mnie zostanie, było właśnie wspomnieniem mojego uśmiechu.
-Mam nadzieję, że Dylan nie ma teraz żadnych klientów...
-Gio -stanęliśmy przed samym wejściem do salonu. -Jeśli nie zrezygnujesz z tego dla nas, to zrób to chociaż dla niego. To go zniszczy od środka, a to gorsze od śmierci.
W salonie było jeszcze dwóch klientów. Sam i Dylan zajęli się nimi, za ten czas chwyciłam jakiś zeszyt, odwróciłam go do góry nogami i zaczęłam szkicować.
Coraz trudniej było mi pogodzić próby zespołu, nadzwyczajną szkołę, dom i Dylana ze sobą. Było mega ciężko bo do Nocnej Szkoły dostałam się tylko ja i Mike. Sam, Mason, Dylan i Vic nadal chodzili ze mną do tej zakazanej dla zwykłych ludzi części szkoły, ale tak właściwie to Mike był ze mną na większości lekcji, mimo, że naprawdę mało ze sobą rozmawialiśmy. Dylan ostatnio mocno zamknął się w sobie, ale uśmiech nadal raz na jakiś czas gościł na jego twarzy. Myślę, że gdyby nie on, nie starałabym się ze wszystkich sił być najlepsza w każdej dziedzinie. Chciałam mu zaimponować, chciałam, żeby wiedział, że mi zależy, że potrafię, że się staram, że może być ze mnie dumny. Nie byłam tylko pewna, czy to widzi. Wiedziałam oczywiście, że jest teraz równie zajęty jak ja, ale martwiły mnie jego worki pod oczami i wisząca skóra.
Coraz częściej zastanawiałam się jak to jest, jak działa mój organizm, umysł po katastrofie, co tam się wydarzyło, co było przedtem, dlaczego przeżyłam. To było równie ciężkie, ale z tym pomogli mi się uporać psychiatrzy, lekarze.
Część mojego mózgu odpowiedzialna za pamięć długotrwałą nie został zbytnio uszkodzony. Pamiętam angielski, informacje, których uczyłam się w szkołach, umiem liczyć, pisać. Pamiętam nawet niektóre marzenia, pragnienia. Czasem stare poglądy na świat przebijają się przez mgiełkę i dają o sobie znać. Niestety zmieniłam się od tamtego czasu. Jestem inną osobą, obrałam inny kierunek. Muzyka to jest właśnie to, ale to już inna sprawa.
Nie pamiętam niestety niczego, co w jakikolwiek sposób pomogłoby mi zrozumieć kim byłam wcześniej. Żadnej osoby, głosu... Zero.
Jeśli chodzi o szkołę, to nauczyłam się masę rzeczy. Podstawy samoobrony, używanie broni, jak wykorzystać nic nie znaczące przedmiotu na polu walki, stare pismo runiczne i tak dalej.
I nie mam dobrego przeczucia, co do nocnej szkoły. Co jeśli Sam ma rację i nie przeżyję nawet tego obozu?
-Zrobię to.
Bez ryzyka nie ma życia.
Z tego vo powiedział Sam, sama boję się o nią...
OdpowiedzUsuńNo nic, super
Czekam na next
Troch bpje się o nią....
OdpowiedzUsuńNo zobaczymy, co z tego wyniknie.
Genialny rozdział.
Jestem z siebie dumna, że przeczytałam teb rozdział...moja głowa nadaje się tylko na śmietnik xd.
Ale dałam rade !
Życze weny kochana do nn .!
Buziaczki :* ♥♥
Kurcze niech ona nie jedzie tak mocno się o nią boję, już lubię sama jest tak trochę jak mój kumpel gej *,* cudowny rozdział ale tego chyba nie muszę powtarzać? Co jeszcze o
OdpowiedzUsuń..
Czekam na kolejny kochana ;*
Trzymam kciuki żebyś znalazła czas na napisanie go, życzę weny. I do kolejnego ;*
Buziaki ;*
A.